W tym roku mamy na przełomie listopada i grudnia osobliwą sytuację. Aby to zauważyć, trzeba połączyć kilka dat wiążących się ze świętami po obu stronach Atlantyku. Najpierw Święto Dziękczynienia, potem osiem dni Chanuki, początek Adwentu (Andrzejki) i wreszcie Mikołajki. To ciąg uroczystości upamiętniających rozmaite wydarzenia z historii – najczęściej z odniesieniami do religii. Nie o precyzję jednak mi chodzi.
Żyjemy w czasach dobrobytu niewyobrażalnego dla przeciętnego człowieka kilka stuleci temu, dobrze odżywieni, wolni od szalejących wtedy chorób i otoczeni techniką w służbie rozrywki. Co zatem pozostaje Kowalskiemu? Dbać o szczęście swoich dzieci, tak długo jak to możliwe. Stąd ucukierkowienie świąt, sprowadzenie kolejnej rocznicy do rodzinnych zakupów, zaspokajanie gustów niecierpliwych rączek i uśmiechniętych buziek. Co w tym złego? Przestajemy dostrzegać odmienność tych dni (święto to święto), nie potrafimy wytłumaczyć dzieciom, czemu nie idziemy do pracy (czerwona kartka w kalendarzu).
Chanuka ma w Polsce wyjątkowy wydźwięk. Chanukije zapalane są na spotkaniach w domach kultury i muzeach – często bez udziału Żydów! Wielu osobom, wolnym od uprzedzeń, zależy na utrzymaniu pamięci o uniwersalnym charakterze tego święta. Zadziwiające, prawda? W miejscu po olbrzymiej społeczności żydowskiej ciągle tli się pamięć o wyjątkowości zdarzenia sprzed blisko 22 wieków.
Dwa lata temu zabrałem 4-letniego wtedy synka na spotkanie na temat Chanuki w jednym z kieleckich muzeów. Rok temu mój 5-latek samodzielnie skonstruował w Cheder Cafe na Kazimierzu własną chanukiję – głównie z tealigtów i kartonu, dodatkowa różowa świeczka posłużyła za szamasza. Kilka dni później synek postawił ją pod choinką w naszym mieszkaniu. „Niedaleko pada choinka od Chanuki” – tak były zatytułowane warsztaty w Krakowie. Zastanawiałem się, czy w tym roku znajdę czas, by powiedzieć dziecku coś więcej…
Tymczasem obejrzałem, powszechnie dostępne w sieci, zdjęcia z wojny domowej w Syrii.* Dzieci – jak w każdym konflikcie zbrojnym – są niewinnymi, bezbronnymi i niemymi świadkami mającego tam miejsce koszmaru. Jeśli uda im się przeżyć, fizyczne obrażenia będą niczym w porównaniu do okaleczonej psychiki. W tym roku – z okazji Chanuki – zabiorę więc mojego syna na… stronę internetową Polskiej Akcji Humanitarnej. Może choć w ten sposób dostarczymy odrobinę światła dzieciom tkwiącym w mroku… o trzy-cztery godziny lotu wakacyjnym samolotem.