Hubertus

W powodzi reklamowych pomysłów (Kielce, 2014)

W powodzi reklamowych pomysłów (Kielce, 2014)

Meat Is Murder – śpiewał Morrissey jeszcze jako członek The Smiths[1]. To zadziwiające słowa, których prawie nikt nie słyszy w kraju, w którym na rewolucję na talerzu decyduje się tak mało osób. Lobby producentów mięsa i myśliwych skutecznie tonizuje emocje osób mających wątpliwości, czy zabijanie i jedzenie zwierząt jest etyczne. Reklamy mówią wprost, że mięso to siła, zdrowie, męskość i prestiż w jednym. Wystarczy posłuchać lekarzy i dietetyków, by zrozumieć, że to sprytne zagranie producentów stosowane w celu podtrzymywania apetytu na mięso na absurdalnie wysokim poziomie. – Dlaczego nie jesz mięsa? Chorujesz na coś? A może pościsz? – to standardowe pytania zadawane polskiemu jaroszowi. Jak by niezbędnej porcji białka zwierzęcego nie można było dostarczyć organizmowi w formie nabiału…

Polowania. Kościół rzymskokatolicki również dokłada swoje trzy grosze w tym temacie. Na mszach z okazji Hubertusa – obok stołu ołtarzowego – pojawiają się wypchane, a żeby tego było mało… świeżo upolowane zwierzęta, udekorowane owocami i warzywami[2]. W końcu człowiek ma czynić sobie ziemię poddaną. Czy to nie powinno budzić niesmaku wśród wiernych? Stygnący trup zwierzęcia na mszy? Jak najdalej trzymam się od estetyki dbającego o przyrodę chrześcijanina – z dubeltówką w tle[3].

Ciężar duszy? (Rzeszów, 2007)

Ciężar duszy? (Rzeszów, 2007)

Zgodnie z legendą, dzień w którym polującemu Hubertowi ukazał się jeleń z krzyżem między rogami, stał się początkiem nowego rozdziału w życiu późniejszego świętego[4]. Tymczasem każda rocznica poświęcenia jego relikwii stanowi dziś w Polsce preludium rzezi kilkuset tysięcy dzikich zwierząt. Proszę nie zapominać, że myśliwi nie zabijają a odstrzeliwują, a w żyłach zwierzęcia nie płynie krew a posoka. Obłudne to wszystko już na poziomie specyficznego języka.

Integracja w celu zdobycia mięsa to chyba najprostsza forma współdziałania, jaką człowiek wymyślił, ale – w dzisiejszych czasach – też najsmutniejsza. O ile przed wiekami walka o mięso była jednoznaczna z walką o przetrwanie, to czy dziś czegoś nam brakuje, by (prze)żyć? Jaką szansę ma zwierzę zagonione przez ludzką watahę w ostatecznej konfrontacji z bronią palną? Ze świecą szukać postaw jak ta Zenona Kruczyńskiego – kiedyś myśliwego, teraz zdecydowanego przeciwnika polowań i obrońcy praw zwierząt[5].

Można inaczej (Toruń, 2005)

Można inaczej (Toruń, 2005)

Sezon polowań rozpoczęty, również święta za pasem, tuczniki rosną więc w chlewniach jak na drożdżach, a w stawach zaokrąglają się wigilijne karpie… Stoły znów będą ociekać zwierzęcym tłuszczem, a spotkania rodzinne sprowadzą się do rozmów przy pochłanianiu odświętnych ilości mięsa. Ostatecznie za (prawie) wszystko zapłaci… NFZ. Życzmy więc sobie przynajmniej wzrostu gospodarczego. Syci, dobrze ubrani i zadowoleni, może częściej zastanowimy się nad zawartością naszego talerza? A może nawet nad tym, czym była za życia?

[1] http://www.tekstowo.pl/piosenka,the_smiths,meat_is_murder.html

[2] http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1561041,1,mysliwy-moze-wiecej.read

[3] http://ekai.pl/wydarzenia/x23010/mysliwi-i-lesnicy-uczcili-sw-huberta/

[4] http://ekai.pl/wydarzenia/wydarzenia/x1005/lowil-niedzwiedzie-i-dusze/

[5] http://terytoria.com.pl/ksiegarnia,tytuly,512.html

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.