Obrzęd kaparot – praktykowany w przeddzień Jom Kippur – jest niezwykle rozpowszechniony wśród ortodoksyjnych Żydów. Kręcąc żywą kurą nad głową w symboliczny sposób przenosi się na ptaka swoje grzechy, po czym przekazuje się go ubogim osobom (na obiad oczywiście). Co kura może mieć wspólnego z tak subtelną sprawą jak odpuszczenie grzechów? Dlaczego tradycja każe człowiekowi zachowywać się w tak absurdalny sposób? Nie rozumiem. Na szczęście pojawia się tendencja do zastępowania wystraszonego zwierzęcia woreczkiem monet, przekazywanym po obrzędzie na cele charytatywne. W 2014 r. zabrał w tej sprawie głos Naczelny Rabin Izraela, a nawet… Minister Ochrony Środowiska tego państwa[1].
W Polsce można pomarzyć o sieci punktów gastronomicznych oferujących wyłącznie dania wegetariańskie. Kilka większych pomysłów z takim menu raczej drepcze w miejscu, również małe biznesy należą do rzadkości. Bezmięsne dania pachną, albo czymś niepełnowartościowym i biednym, albo – przeciwnie – egzotycznym i dziwnym. Również zaopatrywanie się w produkty w sklepach ze zdrową żywnością traktowane jest jako niegroźna, kosztowna fanaberia[2].
Czy wegetarianie ciągle będą stanowić kilkuprocentową mniejszość w społeczeństwie? Należałoby zapytać, w której części świata. W Indiach różnie rozumianą dietę wegetariańską, tj. od wegańskiej ortodoksji po okazjonalne spożywanie ryb lub innego mięsa – stosuje według rozmaitych szacunków ok. 1/3 mieszkańców tego państwa. 38 mln Polaków, z których ponad 90 procent je mięso niemal codziennie, byłoby tam ledwie zauważalną grupą[3].
Czy widział ktoś przestraszonego… kapara? Rośliny reagują na światło, ciepło i dotyk, jednak w kuchni nie cierpią, bo nie wykształciły centralnego układu nerwowego. Pokolenia przeminą zanim ta groteskowo brzmiąca oczywistość znajdzie zastosowanie w praktyce.
[2] http://www.vege.pl/str.php?dz=8