Ciągle się zastanawiam, bo na co dzień trudno zobaczyć cokolwiek więcej niż ruiny. Na ile moje wędrowanie podobne jest do fabuły filmu Wszystko jest iluminacją? Rodzina, ani środowisko, z którego pochodzę, nie dały mi solidnego, duchowego oparcia, ani rzetelnej, historycznej wiedzy. Szukam więc samodzielnie, po omacku, tracąc czas(?) i nabijając sobie guzy.
Bardzo bliskie jest mi powiedzenie Janusza Makucha o byciu żydowskim Polakiem. Jeżeli mogą być polscy Żydzi, to czy relacja nie może zachodzić w przeciwną stronę? Niemal w każdej miejscowości, w której spędzam kilka dni, staram się szukać strzępów żydowskiego życia. Dręczy mnie tęsknota za światem, którego nie ma: idealizowanego na festiwalach kultury, opluwanego przez narodowców, wskrzeszanego przez naukowców i świat filmu.
W drodze do Pińczowa mijam przystanek autobusowy, na którym toczy się charakterystyczna, żydowska wojna między kibicami rywalizujących klubów piłkarskich. W samym miasteczku, na bocznej ścianie zabytkowej synagogi, odnajduję ślady aktywności prawdziwych Polaków. Z placem, na którym stoi synagoga, sąsiadują zadbane domy mieszkalne i przedszkolny plac zabaw. Na ile takie incydenty mają związek z antysemityzmem?
Czas płynie, a mentalność pozostaje niewzruszona? Czy tylko nieporównywalnie wyższemu niż kilkadziesiąt lat temu poziomowi życia należy zawdzięczać fakt, że macewy nie służą już jako materiał budowlany? Historia świętokrzyskich miast i miasteczek rzadko dostarcza w tym zakresie powodów do dumy. Wystarczy poczytać o Końskich, Opatowie, Ostrowcu Świętokrzyskim, czy Kielcach[1].
Tymczasem na kirkucie w Wąchocku macewy stoją spokojnie. Na niektórych z nich leżą kamyki, znak pamięci o zmarłych. Kto je tam położył? Wątpliwe, żeby zrobili to krewni pochowanych tam osób. Więc kto? Na pewno robię to sam. Czy spotkałem kogoś na cmentarzu żydowskim w małej miejscowości w zwykły dzień? Parę lat temu w Chęcinach… A jednak kamienie nie spadają z nieba w Bodzentynie, Chmielniku, ani w Wąchocku[2].
Mnóstwo osób stara się naprawiać pozrywane więzy między Polakami a Żydami, między wyznawcami chrześcijaństwa a wyznawcami judaizmu. Rzadko dzieje się to w sposób skoordynowany z innymi osobami, czy organizacjami, szczególnie w dłuższym czasie. Walczący z wiatrakami spotykają się z niezrozumieniem, a nawet z aktami wrogości. Nie oczekują wyrazów wdzięczności. Działają, bo nie chcą być obojętni. Nie zawsze też potrafią porozumieć się między sobą… A moglibyśmy chodzić po wodzie. Szkoda, że tak rzadko próbujemy[3].
[1, 2] http://www.kirkuty.xip.pl/fotogalerie.htm
[3] http://www.passwordincorrect.com/kartka-swiateczna-od-etgara-kereta/