Zdarzyło się to pod koniec ubiegłego roku. Postanowiłem kupić płytę z koncertem Trzech Gitarzystów[1]. Gdy tuż po godzinie pierwszej – w nocy z soboty na niedzielę – trzymałem w ręku świeżo odpakowany nabytek, w radiu zapowiadano właśnie utwór… z tego albumu. To się nazywa koincydencja!
Pierwsze radiowe skojarzenie? Połowa lat osiemdziesiątych, duża kuchnia w domu dziadków na wsi, taka z piecem kaflowym, trzeszczące radio Irena, kabel nagraniowy prowadzący do magnetofonu szpulowego ZK 140T, pozamykane drzwi do sieni i pokoju rodziców. Marek Niedźwiecki i ja. It’s a sin. Nie, to nie grzech a pierwsza piosenka, którą zapamiętałem z Listy Trójki. Jaka była moja radość, gdy parę lat później w jednym z trójkowych konkursów wygrałem CD zespołu The Waterboys Dream Harder. Mam tę płytę do dziś. Przeleżała na półce kilka lat, bo… nie miałem urządzenia, w którym mógłbym odtworzyć tak nowoczesny nośnik.
Marek Niedźwiecki (tak, raz jeszcze), Piotr Kaczkowski, Marcin Kydryński, Wojciech Mann, Artur Orzech, Piotr Stelmach… W jaki sposób – bez ich głosów, muzycznej wrażliwości, erudycji i specyficznego humoru – nie utonąć w morzu przeciętności, którym zalewa nas przemysł muzyczny? Każdy ze słuchaczy Trójki ma z pewnością swoich, ulubionych przewodników po często bardzo odległych wyspach muzycznego świata.
Dołóżmy do tego fenomenalną pracę dziennikarzy zajmujących się literaturą, filmem, historią najnowszą, religią, psychologią, sportem. Kilka tygodni temu wysłuchałem Klubu Trójki z Timothym Snyderem, po którym poczta dostarczyła mi jego ostatnią książkę Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie – oczywiście z autografem autora. Wystarczyło poprosić mailem. Trzeba się cieszyć, że ambitne programy nadal znajdują miejsce w ramówkach, nawet jeżeli to pasmo dla nocnych marków.
Wreszcie, jak nie zakochać się w słodkich głosach Helen, Pani Elizy (od Sułka jedynego), archiwalnym zaangażowaniu Młodej Lekarki, albo powadze Maurycego i dziadka Jacka (z Rodziny Poszepszyńskich). Po prostu Trójka z dżemem, palce lizać. Jak uwierzyć w życie pozaradiowe? Nie wiem. I dobrze mi z tym… nie, nie jak w niebie. Dobrze mi tutaj – po środku – jak śpiewa Spięty z Lao Che:
W piekle jakoś tak se,
Do nieba, dziękuję, nie trzeba.
Co, my źle po środku mamy?
Tu jest jak u mamy,
Jak u mamy tu mamy.
(…) Na dole wśród smoły,
Niezdaruchy i pierdoły,
Na górze Jezusy
I ich lizusy.
Tu jesteśmy wolni,
Tu nie mamy zwierzchnika,
Za to mamy kobiety,
A kobiety są pycha.
Trójka to w końcu rodzaj żeński! Tymczasem władza nie po raz pierwszy rozpoczyna majstrowanie przy Myśliwieckiej[2]. Trudno to wszystko zrozumieć. Oby zmiany na górze nie pociągnęły za sobą prawdziwego trzęsienia… eteru.
[1] http://www.rockmagazyn.pl/recenzja/326,the-guitar-trio-friday-night-in-san-francisco-live.htm
[2] http://www.polskieradio.pl/9/29/Artykul/1567628,Magda-Jethon-nie-jest-juz-dyrektorem-Trojki