Na początku stycznia, w oczekiwaniu na Blackstar, zamówiłem archiwalny numer miesięcznika Teraz Rock z wkładką poświęconą twórczości Davida Bowie i dwupłytowe podsumowanie jego twórczości Nothing Has Changed. Obejrzałem również Kod nieśmiertelności, trzymający w napięciu film science-fiction wyreżyserowany przez jego syna. Gdy 11 stycznia rano włączyłem radio, nie mogłem uwierzyć w słowa Marka Niedźwieckiego… David Bowie zmarł w Nowym Jorku dwa dni po swoich 69. urodzinach! Poniedziałek stał się w Trójce jednym wielkim pożegnaniem artysty[2].
Okazało się, że świeżo wydaną płytę nagrywał, walcząc jednocześnie z chorobą nowotworową. W ostatnim(?) wideoklipie – do piosenki Lazarus – Bowie leży w szpitalnym łóżku, nerwowo zapisuje coś w sfatygowanym notatniku, a na koniec wchodzi do ciężkiej, ciemnej szafy. Na jego twarzy widać nieubłagany upływ czasu. Chyba, że to skutki uboczne leczenia? A może to charakteryzacja na potrzeby promocji singla? Kreacja do samego końca? Nie dowiemy się tego. Prawdziwy kameleon, the real BlackSTAR[3].
Ciało Davida Bowie zostało skremowane wkrótce po jego śmierci. Nie życzył sobie obecności rodziny w trakcie tej procedury, ani pogrzebu… Był człowiekiem uduchowionym, jednak nie wyznawał żadnej religii w tradycyjnym znaczeniu. Wiele powiedział o sobie w tekstach piosenek, but he didn’t give everything away[4].
Pozostawił mam fantastyczne nagrania, w tym te z występów w 2002 r. w dwóch najważniejszych dla niego miastach: zarejestrowane w Nowym Jorku Live By Request oraz Live In Berlin. Według mnie był wtedy w życiowej formie, śpiewał delikatnym, niskim, ale mocnym głosem, doskonale bawił się z publicznością, a scenicznej charyzmy mogliby mu pozazdrościć artyści z całego świata…
[3] http://powszech.net/bowie, http://www.bbc.com/news/entertainment-arts-35278872
[4] https://www.youtube.com/watch?v=sE1Zcngd3VA
PS [25 stycznia 2016]. Niedobry początek tego roku nie chce się skończyć. 18 stycznia, również w Nowym Jorku, zmarł po wieloletniej chorobie Glenn Frey. Tylko 67 lat… Był taki czas, że jego płyty Strange Weather nie wyjmowałem z odtwarzacza. Mam ją do dziś. Czas zabiera nam prawie wszystko. Zostają wspomnienia:
You’re a part of me, I’m a part of youWherever we may travel
Whatever we go through
Whatever time may take away
It cannot change the way we feel today
So hold me close and say you feel it too
You’re a part of me and I’m a part of you [Glenn Frey – Part Of Me, Part Of You]