Wystarczy przeczytać Oczy zasypane piaskiem Pawła Smoleńskiego, rozpocząć lekturę Ameksyki autorstwa Eda Vulliamy’ego, obejrzeć filmy Sicario, Syriana i Big Short: chciwość i bieda, niezaspokojone żądze i brak podstawowych środków do życia, walka służb specjalnych o wpływy na drugim końcu świata i szukanie resztek wody, by ugasić pragnienie… Czy to zbeletryzowane historie wprost z księgarnianych półek i filmy z pachnących popcornem kinopleksów? Nie, to wszystko dzieje się naprawdę!
Niezależnie od tego, czy chodzi o narkotykowe szaleństwo i związane z nim tragedie zdesperowanych Meksykanów, egzotycznie brzmiące transakcje na rynku instrumentów pochodnych, którymi grupki speców żonglują za pomocą skomplikowanych algorytmów, czy o podsycanie fanatyzmu w krajach Bliskiego Wschodu, świat coraz bardziej przypomina mi kocioł wrzącej zupy, do której co rusz ktoś dorzuca kolejne składniki, ale nikt nie dba o przepis.
Czy wizyty papieża Franciszka w Izraelu/Palestynie i na granicy amerykańsko-meksykańskiej będą miały realny wpływ na sytuację milionów ludzi żyjących w tych miejscach? Odprawiane msze, uściski dłoni z dyplomatami, pokojowe zapewnienia i… opresyjna, obezwładniająca codzienność, która rzadko gości w programach informacyjnych. Za to sprawia, że zwykły człowiek przekracza cienką, czerwoną linię. By przeżyć, by żyło się odrobinę lepiej. Bo w imię czego ma cierpieć każdego, kolejnego dnia?
Wielki Kucharz chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, na jak poważną próbę wystawi swój autorytet. A może został tylko wymyślony, by dać udręczonym ludziom nadzieję?
PS [1 czerwca 2016]. W tym kontekście sprawy z naszego podwórka – przeciąganie liny między lewicą a prawicą, obozem władzy i opozycją, samorządem a parafią, biznesem i administracją – wydają się niewiele znaczącym rattle & hum w wykonaniu przerośniętych dzieciaków na bezpiecznym placu zabaw.