Niedaleko Atlantydy

DSCF5519 2011_05_03 DSCF55762011_05_03 DSCF55872011_05_03 DSCF5592Gibraltar. Trudno o większą egzotykę w Europie. Skrawek lądu, który przez zawirowania historii zamiast do Hiszpanii należy do Wielkiej Brytanii, którego mieszkańcy w kolejnych referendach odrzucają pomysł na powrót pod hiszpańskie panowanie. Tylko proszę spróbować porozumieć się na ulicy po angielsku, szczególnie ze starszymi mieszkańcami! Kuriozalne jest już to, w jaki sposób – legalnie! – dostaje się do miasta. Spacer w poprzek pasa startowego, z którego przed chwilą startował samolot, jest zadziwiającym doświadczeniem. Jednak prawdziwe zaskoczenie czekało na mnie podczas spaceru po mieście – kilkuletni chłopcy w kipach beztrosko biegający za piłką po Main Street, przeszkadzający matkom i siostrom w zakupach, dyskutujący z opiekunkami w trakcie sjesty… Zwykłe obrazki, których na próżno szukać w naszym kraju.

2011_05_03 DSCF5555Zbliża się kolejna smutna rocznica – wydarzeń marcowych z 1968 r. Co znaczy ta data dla społeczności żydowskiej Gibraltaru, w miejscu gdzie właśnie wtedy premierem  był Joshua Hassan – Żyd, oczywiście! Stanowisko to zajmował przez długie lata, również na przełomie lat 70-ych i 80-ych ubiegłego wieku. Czy Polska – oprócz wielkiego cmentarzyska znanego z kart historii – stanowi coś więcej dla tamtej społeczności. Pewnie niewiele. Czas płynie i w naturalny sposób zamazuje przeszłość. Spojrzenie z odległości kilku tysięcy kilometrów również ma swoją optykę.

Szabat to święto czasu a nie miejsca. Jest taka scena w filmie Spielberga, gdy rabin zostaje poproszony przez Oskara Schindlera o odmówienie modlitw w piątkowy wieczór w fabryce. Niemal na samym dnie piekła!  Rabinowi głos więzgnie w gardle, ale ostatecznie słowa modlitwy rozświetlają ciszę. Jak żółtawe płomyki zapalonych wtedy świec, jedyne plamki koloru podkreślające wyjątkowość sceny. W Płaszowie, kilka kilometrów od tamtego miejsca, życie więźnia  było uzależnione od humoru komendanta obozu – wyjątkowego zwyrodnialca Amona Götha.

Jaki jest sens w niekończącym się rozdrapywaniu mroków nagonki antysemickiej, która trwała przez wiele lat Polski Ludowej? Wiele to nie zmieni, a od bicia się w pierś za – najczęściej! – cudze winy, nie przybędzie dobra tu i teraz. Nie wolno o niczym zapominać, ale żyć trzeba teraz. Mnóstwo światła dostarczył mi tamten majowy spacer po Main Street. W Polsce padał wtedy… śnieg. Na szczęście tylko dosłownie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.