Atlantyda w sercu Europy

Europa Środkowa to wielkie muzeum – w olbrzymiej części pod gołym niebiem – z rozproszonymi archiwaliami, eksponatami i resztkami materialnej tkanki jidyszkajt. Sam teren przedwojennej Polski może stanowić prawdziwy raj(!) dla badaczy. Czy nie brzmi to upiornie? Pozostałości kilkusetletniej obecności kultury żydowskiej – koszmarnie utrąconej, przeobrażonej i zepchniętej na granicę, za którą czai się zapomnienie – można znaleźć dosłownie w każdym polskim miasteczku. Mnóstwo domów kultury (Chęciny, Szydłów, Szczebrzeszyn), bibliotek (Piotrków Trybunalski, Tarnogród, Józefów k/Tomaszowa Lubelskiego), sklepów (Szczekociny, Busko-Zdrój), remiz strażackich (Biała Rawska), archiwów (Sandomierz) to dawne synagogi lub domy modlitwy.

Podobnie rzecz się ma z obiektami odrestaurowanymi z przeznaczeniem na muzea judaizmu/kultury żydowskiej (Włodawa, Łańcut, Pińczów, Zamość, Dąbrowa Tarnowska), czy synagogami którym przywrócono pierwotne funkcje (Bobowa, Nowy Sącz). Mniejsza o pochodzenie środków, z pomocą których te budynki odzyskują dawny blask – od prywatnych darczyńców, z budżetu państwa, z funduszy unijnych. Czas płynie tu innym rytmem, a prawdziwym świętem dla głuchych murów są chwile modlitw wypowiadanych po hebrajsku, głównie przez osoby odwiedzające kraj przodków.

Chaotycznie wymieniam te miejscowości, bo trudno o sensowną klasyfikację. Celowo też omijam duże miasta. Czasem rynek miasteczka wydaje się za duży jak na potrzeby zamieszkującej je społeczności, budynki publiczne wyglądają nieco egzotycznie, na framugach drzwi nadal widoczne są ukośne zagłębienia, w parku pojawiają się niepasujące do otoczenia pomniki, a z chodników wyzierają fragmenty napisów po hebrajsku…

Siatka na pozór przypadkowo połączonych miejsc – w których zaledwie kilkadziesiąt lat temu życie biegło zupełnie inaczej – jest obok nas. Jak rzadko jesteśmy świadomi otaczających nas duchów!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.