Kraków – Kielce – Drohobycz

Kielce dzieli od Krakowa półtorej godziny spokojnej jazdy autem. Plus pół godziny, by dotrzeć na spotkanie z długo wyczekiwanym artystą na Kazimierzu. Jeśli się nie zdąży, trzeba cierpliwie czekać. Marzenia czasami się spełniają. Tuż za rogiem…

 

 

Kilka tygodni temu odwiedził Kielce Alfred Shreyer – ostatni żyjący uczeń Brunona Schulza –  skrzypek, śpiewak i działacz kulturalny, którego życiorysem można by obdzielić kilka osób. Za sprawą nostalgicznych piosenek w jidysz i polskich tang, w Pałacyku Zielińskiego można było przez chwilę przenieść się w czasy tuż przed II wojną światową.

 

Pierwszy raz miałem przyjemność posłuchać tego artysty w 2010 r., przy okazji internetowej transmisji występu w Synagodze Tempel podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie. Tamtego roku, w tym samym miejscu, ale na żywo wsłuchiwałem się zauroczony w śpiew Arkadego Gendlera – pieśniarza jidysz z Besarabii. Dwaj sędziwi panowie o pięknych, wyrazistych głosach… jak żywe wspomnienia świata zmiecionego przez koszmar.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.