Morrissey wydał w tym roku porządną płytę[1]. W piosence The Bullfighter Dies tak bawi się słowami: Mad in Madrid, ill in Seville, lonely in Barcelona. (…) Gaga in Malaga, no mercy in Murcia, mental in Valencia. To ja dodam od siebie: Keen on Berlin! Po raz pierwszy byłem w stolicy Niemiec w 1999 r., przy okazji koncertu tego artysty w Columbiahalle[2], niedaleko od działającego jeszcze wtedy lotniska Tempelhof. Teraz, pod koniec sierpnia przejeżdzałem wycieczkowym autokarem mniej niż 500 metrów od C-Halle, a nie miałem żadnego wpływu na wybór trasy. W hotelu dostałem pokój na 14. piętrze. Gdy wieczorem podchodzące do lądowania samoloty gwizdały za uchylonym oknem, wrażenie bliskości nieba było jedyne w swoim rodzaju. Rano… zabrakło kamery Wima Wendersa.
W 1999 r. podziwiałem z okien pociągu las berlińskich żurawi. Nie inaczej jest teraz. To metropolia w ciągłej (prze)budowie, ale zadziwiająco uporządkowana i różnorodna. Tłumy turystów przy wejściach do muzeów. Mnóstwo islamskich chust i nieszkodliwych dziwaków. Wszechobecne rowery i… wlepki na znakach drogowych. Skromna uliczna ekspozycja 1939: Vernichtungskrieg in Polen na Unter den Linden, Brama Brandenburska w deszczu, błądzenie po Placu-Pomniku Holocaustu, klepisko przed Reichstagiem, skromny Pomnik Zagłady Romów tuż obok. Kawa w genialnie nowoczesnym Sony Center na Placu Poczdamskim. Resztki Muru. Skok na Ku’damm na chwilę przed wyjazdem do Polski. Miasto oglądane w biegu…
Wybrałem się oczywiście do synagogi na Oranienburger Strasse[3]. Odnowiona fasada, zwieńczona imponującą kopułą kryje resztki przedwojennej świetności. Główna ekspozycja muzeum mieści się w przedsionku dawnej synagogi, której nawa została ucięta przez Kristallnacht. Alianckie bombardowania i kilkadziesiąt lat zapomnienia w czasach NRD dopełniły dzieła zniszczenia. Widok na miasto z kopuły, wejście do skromnie urządzonej sali modlitw na piętrze, kilka pamiątkowych zdjęć i okolicznościowe zakupy żydowskie w sklepiku na parterze zrekompensowały estetyczne niedostatki zwiedzania. Kupującymi zajmowały się tam dwie uprzejme panie: pierwsza – nienagannie ubrana, nieco zagubiona – władała tylko językiem Goethego, druga – z różową fryzurą, kolczykiem w nosie, tatuażem na przedramieniu i uśmiechem od ucha do ucha – sprawnie obsłużyła mnie w języku angielskim. Zmiany, zmiany, zmiany!
Pomarańczowy easyjet startujący z lotniska w Schoenefeld, którego dojrzałem z autostrady w drodze powrotnej, to dobry prognostyk przed kolejnym, turystycznym przyjazdem (przylotem?) do Berlina. Może za rok, może na slow travel? Tymczasem już 19 listopada Morrissey wystąpi w Warszawie, 21 – zagra w Krakowie, a 23 – pojawi się na scenie… w Columbiahalle. Jak już wspomniałem, kilkanaście lat temu pojechałem tam na mój pierwszy koncert Morrisseya – z przyjacielem, który 21 listopada będzie na tym koncercie w Warszawie. Nie byłby sobą, gdyby nie sprezentował mi biletu do Krakowa – w opakowaniu z autobiografii artysty, wydanej w ubiegłym roku… w dniu moich urodzin. Nie ma przypadków! – jak mawia Piotr Kaczkowski w radiowej Trójce.
Historia kołem się toczy nie tylko w moim małym koncertowym świecie. Kilka dni po tym krótkim wyjeździe do Berlina dowiedziałem się, że we Wrocławiu miała miejsce pierwsza po wojnie ordynacja rabinów i kantorów[4]. Była to uroczystość symboliczna, bo wszyscy oni studiowali w… Poczdamie.
PS [8 października 2014]. Zrobiłem sobie filmowy wieczór z agentem Bournem. W drugiej odsłonie tego cyklu akcja toczy się m.in. w Berlinie. Noc, miasto z lotu ptaka. Na dole ekranu uwagę przyciąga jednak Sony Center. Wcześniej go nie dostrzegłem. Nawet krótkie podróże kształcą? Podobnie do Berlina prezentuje się stolica Wielkiej Brytanii w Skyfall, nad Tamizą błyszczy się tylko London Eye. W zderzeniu z nocnym widokiem Szanghaju w tym filmie, kolejna europejska metropolia wygląda bardzo skromnie. Ale to już temat na inną opowieść.
[1] http://www.theguardian.com/music/2014/jul/10/morrissey-world-peace-is-none-of-your-business-review
[3] http://www.or-synagoge.de/html/en_homepage.htm
[4] http://www.wroclaw.pl/ordynacja-rabinow-i-kantorow-we-wroclawiu