… siedziałem w Nowym Jorku. Taki jak jestem, to byłem i siedziałem – śpiewa Grzegorz Turnau w jednej ze swoich piosenek.
W akademiku okleiliśmy obskurną ścianę fototapetą z hipnotyzującym, nocnym widokiem tego miasta. Na pierwszym planie prężył się Most Brookliński, a w tle błyszczał Manhattan. To było ze dwadzieścia lat temu… Niemal te same kadry z nowojorskich ulic – Central Park, drapacze chmur, żółte taksówki i morze ludzkich głów – zostały unieśmiertelnione przez Woody’ego Allena, ale również… jako arena zmagań superbohaterów, którzy z kartek komiksów przenieśli się w morze grafiki komputerowej. To dzieje się teraz w kinie lub na ekranie telewizora. I ciągle mi mało.
Kilka miesięcy temu przeczytałem Nowy Jork. Od Manahatty do Ground Zero autorstwa Magdaleny Rittenhouse. Czy to bardziej książka historyczna, czy bedeker, nie mnie rozsądzać. Wiem jedno, gdy kiedyś tam pojadę, nie wezmę ze sobą innego przewodnika. Autorka przeskakuje z historii do codzienności i z drobiazgowych opisów do własnych refleksji z taką lekkością, że gdyby nie kupiona parę lat temu mapa tego miasta, to blisko 400-stronicową książkę przeczytałbym na jednym oddechu w jeden dzień. Podróż palcem po mapie zobowiązywała do baczniejszej lektury!
Wątki żydowskie występują w książce wielokrotnie. To przecież miasto, w którym Żydów mieszka więcej niż w stolicy Izraela. Co prawda stanowią tylko 10% populacji Nowego Jorku, jednak odpowiada to blisko milionowi osób w liczbach bezwzględnych. W Tel Awiwie Żydzi stanowią 90% populacji, tyle że Wzgórze Wiosny jest zamieszkane przez 20 razy mniej osób niż Wielkie Jabłko. Efekt masowej emigracji Żydów ze Starego Świata na przełomie XIX i XX wieku przyniósł zaskakujące owoce. W demokratycznym państwie Żydzi szybko zrobili użytek ze swojej pracowitości, żywotności i zamiłowania do ksiąg – nie tylko tych świętych, czy rachunkowych. Część pozostała przy wierze ojców i tradycyjnych zajęciach. Na drugim biegunie znaleźli się liberałowie, którzy właściwie porzucili judaizm, traktując przywiązanie do tradycji za zbędny balast w nowym miejscu. Ci drudzy przeważają już od kilku dziesięcioleci, jednak chasydzi nie powiedzieli ostatniego słowa. Czas pokaże, które rozwiązanie było sensowniejsze. Może obydwa? Ach, ta fantastyczna żydowska różnorodność!*
Czy Kielce mają jakieś związki z Nowym Jorkiem? To w Kielcach stanął pomnik Homo Homini – w hołdzie ofiarom zamachu z 11 września 2001 r. To tutaj znajduje się pomnik jednego z najsławniejszych, długoletnich mieszkańców Nowego Jorku – trębacza Milesa Davisa. To… dzięki chasydom z Nowego Jorku, na Pakoszu odrestaurowano ohel Mordechaja Kuzmirera – zapomnianego(?) kieleckiego cadyka**.
Wyjazd do Nowego Jorku – na tydzień, może dwa – pozostaje moim wielkim marzeniem. Cóż, na koncert Davida Gilmoura w Polsce czekałem 17 lat (od czasu, gdy sąsiad – z pokolenia mojego ojca! – podsunął mi muzykę Pink Floyd). Gdy w wakacje 2006 r. stanąłem pod sceną w Stoczni Gdańskiej myślałem, że to sen.
... siedziałem w Nowym Jorku. Taki jak jestem, to byłem i siedziałem – kiedyś i ja to zanucę.
** http://inwestycje.kielce.pl/forum/viewtopic.php?t=741&p=14199