Nie-bo

Nazywam się niebo
Mam wszystko co trzeba
To ja jestem księżyc i słońce
[Natalia Przybysz – Nazywam się niebo]
 

Kolejne badania pokazują, że w katolickiej od wieków Hiszpanii zmniejsza się liczba chrześcijan, rośnie stopień zeświecczenia społeczeństwa, a dopełnieniem obrazu jest zauważalny wzrost zainteresowania innymi religiami[1]. Czy daleko nam do Hiszpanów? Wydawać by się mogło, że pokłady konformizmu są w Polsce niewyczerpane w tej delikatnej materii. Tymczasem wiele osób odkrywa w sobie potrzeby duchowe, których nie może zaspokoić na mszy w kościele, obchodząc jorcajt, czy medytując.

DSCF6529

Budda po hiszpańsku (Benalmadena, 2011)

Zaryzykuję stwierdzenie, że niereligijny, etycznie postępujący człowiek może per saldo poświęcić więcej czasu dla rodziny, przyjaciół, a przede wszystkim dla… samego siebie. Jeżeli jego podejście do duchowości jest dalekie od tradycyjnego, to – zamiast krytykować – należałoby przyjrzeć się jego osobliwej drodze przez życie. Wielkim nieporozumieniem jest nazywanie takiego stanu ułomnością. Szczególnie, gdy dotyczy to człowieka, który świadomie odrzucił tradycję, w której został wychowany. Może to stanowić smutne doświadczenie dla jego rodziny, jednak… nie musi. Dziecko nie jest przecież kopią matki lub ojca. Zrozumienie tej kwestii pozostaje jednak w wielu rodzinach w sferze marzeń.

W co wierzyli ludzie pięć tysięcy lat temu? Animizm i politeizm królowały jak ziemia długa i szeroka. Dziś monoteizmy mocują się z duchowością Dalekiego Wschodu oraz podejściem niereligijnym. Co będzie za kolejne pięć tysięcy lat? Panta rhei.

[1] http://archiwum.rp.pl/artykul/645179-Mlodzi-wola-Almodovara.html 

http://www.polskieradio.pl/78/1227/Artykul/1436438,Hiszpania-kraj-40-religii

PS [28 czerwca 2015]. Jakie było moje zdziwienie, gdy w trakcie przeglądu prasy w radiowej Trójce usłyszałem o artykule, który mógłby stanowić odpowiedź na moje pytanie (retoryczne?) o to, czy daleko nam do Hiszpanów. Blisko, coraz bliżej: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1623415,1,coraz-wiecej-nieochrzczonych-dzieci-w-polsce-skad-ten-trend.read

Opublikowano Bez kategorii | Możliwość komentowania Nie-bo została wyłączona

93 lata

Zdjęcie-0733

Warto być przyzwoitym (2015)

Obydwaj zmarli kilka tygodni temu w Warszawie – 24 i 25 kwietnia – w tym samym, pięknym wieku. Pierwszy został pochowany z honorami na Cmentarzu Powązkowskim po mszy w katedrze św. Jana Chrzciciela. Drugi spoczął w Drohobyczu po pożegnaniu w tamtejszej niszczejącej synagodze. Mimo podłego czasu, na jaki przypadła ich młodość, udało im się przetrwać i mieć czas na wszystko w długim, bogatym życiu.

Obydwu panów miałem okazję spotkać w Kielcach: Władysława Bartoszewskiego – podczas uroczystości przed kamienicą na Plantach w 2006 r., Alfreda Schreyera – na jego kameralnym koncercie w Pałacyku Zielińskiego w 2012 r. Pierwszego z nich kojarzyli niemal wszyscy. Drugiego znała garstka miłośników kultury: pięknej, przedwojennej polszczyzny, śpiewu w jidysz, gry na skrzypcach, rysunku Brunona Schulza. Na wspomnianym koncercie kupiłem płytę z nagraniami Alfreda Schreyera. Mam nadzieję, że złożony przez niego autograf przetrwa kolejnych kilkadziesiąt lat…

Opublikowano Bez kategorii | Możliwość komentowania 93 lata została wyłączona

The answer lies above us?

Good God, under starless skies we are lost
And into the breach we got tossed
And the world is coming in fast
[Florence & The Machine – Ship to wreck]
 

Ile razy można pójść do kina na ten sam film? Na pewno cztery, co sam sprawdziłem przy okazji Interstellar. Krytycy kręcili nosami, że to nie kolejna Odyseja kosmiczna, że sporo w dialogach mielizn, że narracja zbyt poszarpana, że zbyt dużo science w towarzystwie fiction(!). Tymczasem film urzeka scenami w przestrzeni kosmicznej, szczególnie w chwilach, w których grawitacja okazuje się jedyną realną siłą, mającą wpływ na kruche ciało człowieka. To olśniewające widowisko, zilustrowane monumentalną muzyką i udekorowane emocjami rodem z dramatu obyczajowego.

O miliard kilometrów stąd... (zbliżenie Saturna z Księżycem, Kielce, 2007)

O miliard kilometrów stąd… (zbliżenie Saturna z Księżycem, Kielce, 2007)

Wyjazd głównego bohatera, po pełnym bólu pożegnaniu z córką w rodzinnym domu, spleciony po mistrzowsku ze startem potężnej rakiety wynoszącej go na orbitę Ziemi sprawia, że czas w filmie zaczyna się rozpływać, jakby ziarnka piasku w klepsydrze postanowiły się rozpierzchnąć we wszystkich kierunkach naraz. Zestawienie odgłosów ziemskiej burzy, w którą kosmonauci wsłuchują się na pokładzie statku kosmicznego, z widokiem tonącego w kosmicznej czerni Władcy Pierścieni wywołuje tęsknotę za pierwszą wiosenną nawałnicą. A pełna dramaturgii scena dokowania lądownika do wykonującego przedśmiertny taniec statku wywołuje wrażenie, jakby ekran kinowy zamienił się w potężną wirówkę, chcącą z wściekłością wyrwać widzów z foteli!

... i tuż za oknem (Kielce, 2007)

… i tuż za oknem (Kielce, 2007)

I technika, wszechobecna, coraz bardziej autonomiczna, bez której w kosmosie człowiek nie może zrobić niczego. Zwaliste, kanciaste i pozbawione zewnętrznych cech ludzkich roboty przechadzają się po ekranie, witają ze sobą, samodzielnie pilotują statki kosmiczne, prowadzą rozmowy, a nawet inteligentnie dowcipkują z ludźmi. Nie mówiąc o tym, że w krytycznych momentach po prostu ratują ludziom życie. Znamienne jest to, że główny bohater w jednej z początkowych scen na Ziemi bez większych emocji demontuje przechwyconego drona, jednak później – na Cooper Station – nie może się obejść bez towarzystwa swojego robota.

Słowa nie ma w Interstellar o Bogu. Wyczerpani ludzie, chwilami bez cienia nadziei na odmianę losu, nie wznoszą w filmie oczu ku górze. Bo i gdzie jej szukać w kosmicznej pustce? Siłę czerpią ze współdziałania, a zwyciężają dzięki połączeniu rozumu i… serca.

Opublikowano Bez kategorii | Możliwość komentowania The answer lies above us? została wyłączona

Podróżować jest bosko

2009 IMG_2852

Tuż przed snem (Kazimierz, 2009)

Czy w jakimś celu, dla zysku? Żeby coś osiągnąć, albo kogoś spotkać? Nie, liczy się otwarcie na drogę, która może przynieść właściwie wszystko. Nie myślę jednak o podróży jako konieczności pokonywania przestrzeni. Umysłowi można dostarczyć niesamowitych wrażeń, nie ruszając się z miejsca. Wystarczy odpłynąć w sugestywny sen, by długo po powrocie na jawę nie móc uwierzyć, że to świat po zewnętrznej stronie powiek jest rzeczywisty.

Na targu w Fuengiroli (Hiszpania, 2011)

Podróżnik cierpiący na bezsenność sięga natomiast po książkę i zagłębia się w nią jak człowiek skaczący z klifu. Po przecięciu tafli pierwszych rozdziałów unosi się w błogiej nieważkości przeplatających się wątków, by wreszcie – na granicy rozbratu z rzeczywistością? – rozgarnąć ostatnie fale wersów i wrócić do monotonii obowiązków i drażniącej powtarzalności problemów. Wielki błękit zostaje zastąpiony pustynnym piachem. Aż do następnego skoku…

Kto czyta, żyje dwa razy (Kazimierz, 2009)

Nie chcieć przeczytać książki zbyt szybko, jakież to cudowne doświadczenie! Pławić się w malarskich opisach pejzaży, przechodzić od rozkrzyczanych słońcem planów do słów wypowiadanych szeptem w ciemnych izdebkach gdzieś na końcu świata, obserwować jak coraz silniejsze światło sprawia, że ludzie i przedmioty zaczynają rzucać coraz bardziej intensywne cienie… Księgi Jakubowe albo wielka podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych. Mądrym dla memoryjału, kompatriotom dla refleksji, laikom dla nauki, melancholikom zaś dla rozrywki. Śledzenie wydarzeń z perspektywy narratora i chyba z tuzina sportretowanych postaci to prawdziwa podróż przez światy równolegle. Innych szczegółów nie zdradzę, ale ostrzegam przed popadnięciem w zachwyt nad talentem Olgi Tokarczuk. Lektura obowiązkowa!

Opublikowano Bez kategorii | Możliwość komentowania Podróżować jest bosko została wyłączona

Jesziwa.pl

Uroczystość odsłonięcia aron ha-kodesz w sali modlitewnej dawnej Jeszywas Chachmej Lublin (2008)

W Polsce nie ma dziś ani jednej jesziwy. Michael Schudrich zapytany przeze mnie o plany uruchomienia w Polsce takiej uczelni odpowiedział wprost, że nie ma takiej potrzeby. Kilka gmin żydowskich w Polsce ma rabinów ze smichą uzyskaną poza Polską. Jeśli więc polski Żyd zapragnie zostać rabinem u siebie, najpierw musi zdobyć wykształcenie za granicą (najczęściej w Izraelu lub Stanach Zjednoczonych). W chasydzkim ośrodku ruchu Chabad-Lubawicz w Warszawie prowadzona jest co prawda część zajęć dla garstki studentów, którzy jednak rozjeżdżają się po uzyskaniu ordynacji rabinackiej po całym świecie. To nie czasy świetności Jeszywas Chachmej Lublin, w której przed wojną kształciło się jednocześnie blisko 200 mężczyzn!

Rabin Pecaric w trakcie wykładu (Kielce, 2011)

Osoby posługujące się językiem polskim, głodne studiów nad Talmudem, nie pozostają jednak z niczym. Za niewielką opłatą mają możliwość udziału w zajęciach internetowej Jesziwy Pardes, prowadzonej przez rabina Sachę Pecarica. Dostępne na jej stronie archiwum blisko 800 wykładów niech posłuży za ilustrację skali przedsięwzięcia. Wykładowca mieszka niedaleko… Nowego Jorku, ale jego nauki mogą dotrzeć praktycznie wszędzie za pośrednictwem sieci. Gdy bywał w Polsce częstszym gościem, założył w Krakowie Stowarzyszenie Pardes zajmujące się wydawaniem książek o szeroko rozumianej tematyce żydowskiej. W 2011 r. byłem na jego wykładzie w Kielcach. Ech, erudycja spleciona z bezpośredniością i zaraźliwą pogodą ducha!

Do Menachema Mendla Schneersona, zmarłego w 1994 r. przywódcy duchowego wspomnianego ruchu Chabad-Lubawicz, należą następujące słowa: Wszyscy mówią, że czas to pieniądz. Ja mówię, że czas to życie. Czy to nie kusząca alternatywa dla zmęczonych pogonią za kolejnymi materialnymi dowodami swojej pracowniczej efektywności? Słowo pardes oznacza w języku hebrajskim ogród (sad). Przedwojenne ogrody lubelskiej uczelni zastąpiła współczesna technika? Nie znam osoby, której zaszkodziłby wypoczynek w cieniu drzew.

Opublikowano Bez kategorii | Możliwość komentowania Jesziwa.pl została wyłączona